od pewnego momentu co chwilę na kotle wyskakuje alarm zerwanej zawleczki. Przykładowo alarm wczoraj wieczorem i dziś rano, ale zdarza się też rzadziej, ale często ostatnio 2 razy w tygodniu. Zawleczka się nie zrywa i często po zejściu do kotła i ręcznego włączenia podajnika ślimak się kręci bez problemu, a czasem jest tak, że po ręcznym włączeniu ślimaka silnik buczy, ale ślimak się nie obraca. Kiedy już jest sytuacja druga, że silnik buczy ale nie obraca ślimaka to wystarczy odkręcić magnez i minimalnie kluczem poruszać go ręcznie i działa bez problemu. Wczoraj wyciągałem ślimak, żeby sprawdzić czy się przerwał (rok temu wymieniałem na nowy), ale jest cały. Zamówiłem sobie endoskop, żeby zobaczyć czy nie ma dziury co byłoby dziwne bo podajnik i palenisko też nowe z tamtego roku, ale zobaczymy. 

Jak włożyłem ślimak i włączyłem po pustu to zaobserwowałem że 2 razy jakby przy obracaniu się zawiesił i przeskoczył nagle i 3 razy było słychać jakby się gdzieś ocierał i później cisza. Sprawdzałem czy ślimak nie jest krzywy, ale nic takiego nie widziałem.

W czym może być problem? Ktoś miał podobnie? 

Przed wymianą paleniska i podajnika rok temu też był co chwilę alarm zawleczki, okazało się wtedy że złamał się ślimak, wymiana nic nie dała i wyszło że przekładnia też strzeliła i później dopiero okazało się (alarm dalej nie ustępował, co kilka dni zawleczka) że w podajniku przy palenisku  była dziura. Wszystko więc nowe z tamtego roku, jedynie silnik został stary bo ciągle pracuje i nie słychać żeby coś mu się działo.